W nocy ze środy na czwartek w policyjnej izbie zatrzymań w Szczecinie zmarł 29-letni mężczyzna. Aresztowany był ciężko chory na serce, mimo to lekarze nie stwierdzili przeciwwskazań do osadzenia w go celi. Po 24 godzinach strażnik znalazł ciało leżące na łóżku. Wezwane pogotowie stwierdziło nagłe zatrzymanie akcji serca. Policja twierdzi, że zatrzymany Robert R. był członkiem grupy handlującej narkotykami. W mieszkaniu, które użytkował, znaleziono kilkanaście działek amfetaminy. - Do aresztowania doszło 25 lipca ok. godz. 21 przy ul. Jagiellońskiej - mówi Katarzyna Legan z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. - Po przesłuchaniu w komisariacie mężczyzna został skierowany do izby zatrzymań. Wcześniej zgłosił, że ma problemy ze zdrowiem, zbadał go więc lekarz dyżurny, który jednak nie stwierdził przeciwwskazań do przebywania w tzw. PDOZ (Pomieszczenie Dla Osób Zatrzymanych - przyp. red.). Rzecznik policji twierdzi, że Robertowi R. sprawdzono ciśnienie krwi i tętno. Następnego dnia osadzony poczuł się gorzej i zgłosił to strażnikom. Przeprowadzono kolejne badania, ale i tym razem lekarz również nie znalazł niepokojących objawów, które mogły zdecydować o przerwaniu aresztowania. Kilkanaście godzin później, podczas rutynowego sprawdzania celi, znaleziono zwłoki. - Jestem wstrząśnięty i ciągle nie mogę do siebie dojść - mówi brat zmarłego. - Byłem przy aresztowaniu, bo mieszkaliśmy razem z Robertem. On był ciężko chory na przerost mięśnia sercowego, miał problemy z poruszaniem się. Łatwo się męczył i dostawał zadyszki, a mimo to skuto go w kajdanki. Prosił policjantów, aby pozwolili mu wziąć leki, ale ci kazali czekać na badanie w komisariacie, twierdząc, że na pewno chce się otruć. Nie zareagowali nawet, gdy pokazał im dokumentację medyczną. Nie wiadomo, o której pozwolono mu wziąć lekarstwa. Nie mogę też zrozumieć, dlaczego lekarz, który go badał, nie skonsultował się z kardiologiem. Policja twierdzi, że lekarze wypisali aresztowanemu leki wraz z zaleceniem dawkowania. Trwa ustalanie, co było przyczyną śmierci i czy zachowano wszelkie procedury podczas zatrzymania. Wczoraj na miejscu zgonu pracował prokurator i policyjni specjaliści.
Żródło: Kurier Szczeciński |